Czas, gdy graliśmy premierę za premierą
Anna Seniuk i Jerzy Stuhr, którzy w sobotę otrzymają Wielką Nagrodę Festiwalu „Dwa Teatry – Sopot 2012,” mówią o swoich najciekawszych rolach w telewizyjnych spektaklach
Rz: Powiedział pan, że liczył na nagrodę Festiwalu Dwa Teatry wcześniej, za premierowe role, tymczasem otrzymał dopiero teraz – za całokształt, tak jakby chciano już panu podziękować.
Jerzy Stuhr: No, powiedziałem tak. A na uroczystości zapytam, czy po takiej nagrodzie będę miał jeszcze prawo startu w konkurencji, bo chciałbym jeszcze wystartować. Zawsze ten festiwal ceniłem. Jestem krytyczny wobec swoich produkcji, dlatego przywoziłem tam najlepsze role. Myślę, że te w „Wizycie starszej pani" i „Porozmawiajmy o życiu i śmierci" w jednym roku – to były jednak osiągnięcia. Albo „Szkoła żon". I nigdy nie zostałem zauważony. Troszkę nawet się zraziłem, bo Teatr Telewizji był moim ulubionym medium. Na jego planie uczyłem się bycia przed kamerą. Teraz jest taki przedmiot, sam go wykładam. Kiedyś byliśmy samoukami.
Pamięta pan swoją pierwszą rolę?
Jedną z pierwszych, która wryła mi się w pamięć, jest ta w „Pannie bez posagu" Ostrowskiego Ireny Wollen z Anną Polony. Byłem nieopierzonym aktorem, karnie słuchałem wszystkich uwag. Zmieniono zakończenie, bo według ówczesnych decydentów telewizji sztuka nie mogła się skończyć samobójstwem, ale nie oponowałem. Cieszyłem się, że jestem w studiu ze wspaniałymi aktorami ze Starego Teatru, jeszcze niedawno profesorami, a wówczas już kolegami.
Jak się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta