Chłopak z bożą iskrą
Andriej Szewczenko. Ukraina znów go potrzebuje, a on marzy o wielkiej przygodzie na zakończenie kariery
Mało brakowało, by na mistrzostwach w ogóle nie zagrał. Przez cały sezon walczył z kontuzją kręgosłupa, latał na zabiegi do kliniki w Monachium. Wydawało się, że nie dane mu będzie pięknie pożegnać się z reprezentacją, bo trener Ukrainy zapowiedział, że za zasługi powołania nikomu nie wyśle.
– Wiem, co dla niego znaczy ten turniej, ale w piłce nazwiska nie są istotne. Gdyby były, tobym wciąż biegał po boisku – mówił Oleg Błochin, zdobywca Złotej Piłki 1975, nagrody „France Football", dla najlepszego zawodnika występującego w Europie. Ale zrozumiał, że zostawienie „Szewy" w domu podczas najważniejszej imprezy w historii Ukrainy to byłby wielki błąd.
Andrij się nie poddał, wygrał wyścig z czasem, miejsce w kadrze dostał. Nie liczył na wiele, chciał tylko pomóc młodszym kolegom, służyć im dobrą radą. We wtorek zagrał jednak od pierwszej minuty, strzelił dwa gole Szwecji (2:1) i dał sygnał do rozpoczęcia ukraińskiego karnawału.
Pochwały Berlusconiego
– Czuję się, jakbym znów miał 20 lat – nie krył...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta