Tylko nam tu nie krzyczcie
Zostawiasz stolicę dla Wschodu i zaczyna się walka z rzeczywistością. A turniej dusi się od zachłanności miejscowych
Korespondencja z Charkowa
Przez Artemiwsk jedzie się slalomem. I to nie gigantem, tylko slalomem specjalnym. Z daleka wygląda to jak okrążenie przed startem Formuły 1, tylko zygzaki w Artemiwsku nie są po to, żeby dogrzać opony, ale ocalić zawieszenie. Czego tu nie ma. Góry, doły, zapadki, asfalt zwinięty w dziwne stożki. Gra zręcznościowa bez nagród. Szukasz przejazdu i błogosławisz w myślach wszystkie polskie drogi, włącznie ze starą szosą gdańską i gierkówką w remoncie.
Teoretycznie nie ma powodu, by z Doniecka do Charkowa jechać przez Artemiwsk, ale dziwnym trafem każdy tu trafia. Oznaczanie dróg to nie jest miejscowy żywioł. Znaleźć w Doniecku tabliczkę: „Charków" – prawie niewykonalne, choć to najbliższe...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta