Kryzys reprezentacji trwa od 30 lat
Jeszcze raz przegraliśmy ważny turniej, bo nasza piłka jest słaba. Innych przyczyn porażki nie ma
Polska reprezentacja ostatni ważny mecz na mistrzostwach świata lub Europy wygrała na mundialu w Hiszpanii (1982), który zakończyliśmy szczęśliwie na trzecim miejscu.
Szczęściu pomogli piłkarze, bo trener Antoni Piechniczek miał jeszcze wtedy kilku takich, których znał cały świat. I jeśli jeden doznał kontuzji lub nie był w formie, jego miejsce zajmował drugi i też grał dobrze. To było pokolenie Grzegorza Laty, Władysława Żmudy, Zbigniewa Bońka, Andrzeja Szarmacha, Józefa Młynarczyka, Włodzimierza Smolarka, Pawła Janasa, Andrzeja Buncola. Cztery lata później, w Meksyku, kilku z nich już nie było, ale doszli młodsi, równie zdolni – Dariusz Dziekanowski, Jan Urban, Jan Furtok, Ryszard Tarasiewicz – i przegrali.
Wtedy poirytowany krytyką Piechniczek powiedział coś, co zaczęło żyć swoim życiem jako klątwa: „Nie chciałbym, aby na następny mundial polscy piłkarze musieli czekać 20 lat". Czekali 16.
Piechniczek dobrze wiedział, że poziom sportowy i organizacyjny polskiego futbolu odbiega od standardów światowych, więc awanse na mundiale są sukcesami...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta