Dzień krwi i nowoczesności
Dlaczego Polacy nie mogą wreszcie, jak normalni Europejczycy, jechać na wakacje i cieszyć się życiem? Czyżby potrafili cieszyć się tylko śmiercią? Dlaczego, zamiast na plaże Egiptu, jadą na Powązki?
Kiedy o godzinie „W" rozlegnie się wycie syren, kiedy samochody staną na placu Zbawiciela, na Jerozolimskich, Solidarności i Jana Pawła, inna, nieznana rzeczywistość wtargnie w centrum naszego miasta. Będzie to trwało kilka sekund, bo już za chwilę życie upomni się o swoje prawa, kierowcy nacisną na gaz i znów zaczną darwinowski survival of the fittest na ulicach zastygłej w nierealnym wspomnieniu Warszawy.
Ten jeden moment słabości zdradzi nas. Rozumni zwolennicy dystansu dobrze wiedzą, co się za nim kryje. Ta chwila nieuwagi, przez którą zacięły się tryby dwumilionowej, europejskiej metropolii, w istocie jest symptomem poważnej jednostki chorobowej.
Przez lata krytycy zgromadzili pokaźny zestaw jej diagnoz: polskie cierpiętnictwo, kult klęsk, obsesja śmierci, patriotyczne zabawy w trupim pyle. Dlaczego Polacy nie mogą wreszcie, jak normalni Europejczycy, jechać na wakacje i cieszyć się życiem? Dlaczego wciąż babrzą się w masakrach, zagładzie i krwi? Dlaczego zamiast na plaże Egiptu, jadą na Powązki i niepomni wskazówek ludzi dobrze wychowanych palą tam znicze (zamiast fajek)?
Rytuały milczenia
Atak na polską martyrologię trwa już tak długo, niemal całą wieczność, że stał się swoistym rytuałem. Egzorcyzmowanie śmierci było domeną...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta