Stradivariusa jeszcze nie ukradli...
Fachowcy od skrzypiec, wspinaczki czy nurkowania chcą pomagać sądom. Na swoje pięć minut często czekają latami
Kazimierz Burek, ekspert w sprawach lutnictwa, na liście biegłych Sądu Okręgowego w Lublinie figuruje od ponad 20 lat. Karnie stawia się na szkolenia. Systematycznie ponawia uprawnienia. Swoją fachową wiedzą o skrzypcach gotów jest dzielić się z wymiarem sprawiedliwości
– Do tej pory na żadną sprawę procesową sąd mnie nie wezwał. Nikomu pewnie stradivariusa nie ukradli. Cóż, jestem takim biegłym figurantem – wzdycha znawca.
Jedni mają, inni nie
Z kolei w rodzinie Niewczyków z Poznania bycie biegłym to tradycja przechodząca z ojca na syna. Biegłym, jeszcze w sądzie Cesarsko-Królewskiej Mości, był Franciszek Niewczyk, który w 1885 r. otworzył swoją pracownię lutniczą. Potem do pełnienia tej funkcji został powołany jego syn Stanisław, a następnie wnuk Stefan. Teraz, od ponad 20 lat, biegłym od instrumentów strunowych, smyczkowych i szarpanych jest jego prawnuk Benedykt, właściciel pracowni lutniczej.
– Nieczęsto, ale mam zlecenia. Choćby teraz: wyceniam instrumenty do sprawy spadkowej dla sądu w Bydgoszczy. Bywają też sprawy odszkodowawcze. W każdym razie nikt nikogo skrzypcami jeszcze nie zabił – żartuje Benedykt Niewczyk.
Na zlecenie od sądu cztery lata czeka doktor nauk medycznych Jan Ciszecki,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta