Serafin: jazda, jazda, jazda
Nie rozumiał, dlaczego nikt z PSL nie chciał tydzień po ujawnieniu taśm przyjść na jego urodziny
Po ujawnieniu taśm z wynurzeniami Władysława Łukasika, byłego prezesa Agencji Rynku Rolnego, po Warszawie krążył dowcip, że Władysław Serafin powinien dostać nominację do Oscara: za reżyserię, scenariusz i najlepszą rolę drugoplanową. Serafinowi jednak nie było do śmiechu. Skala rozpętanej afery taśmowej zupełnie go przerosła. Tuż przed ujawnieniem przez „Puls Biznesu" treści rozmowy, podczas której Łukasik opowiada o nepotyzmie polityków PSL i wyciąganiu publicznych pieniędzy, Serafin wielokrotnie wydzwaniał do redakcji, próbując zablokować publikację. Groził, że coś sobie zrobi i wszyscy będą musieli przyjść na jego pogrzeb.
A po publikacji był w całkowitej emocjonalnej rozsypce.
– Zwyczajnie bał się konsekwencji tego, co narobił – mówi osoba, która dobrze go zna.
I słusznie. Nagranie, które zarejestrowała ukryta kamera, wywołało polityczną burzę. Do dymisji został zmuszony minister rolnictwa Marek Sawicki. Ludowcy do dziś nie mogą się otrząsnąć z ciosu, jaki otrzymali od Serafina, który teraz wszem i wobec deklaruje swoje przywiązanie do zielonej koniczynki. Nic to nie daje. Podobnie jak rozpaczliwe telefony, które szef Kółek Rolniczych wykonywał do kolegów partyjnych. Większość po prostu nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta