Śmierć na iPhonie
– Ani w życiu, ani w kinie nie chcemy zajmować się umieraniem – mówi niemiecki reżyser Andreas Dresen. Jego „W pół drogi” od piątku w kinach
W gabinecie lekarskim zapada bezlitosny wyrok. Nieoperowalny guz mózgu. Bardzo złośliwy i agresywny. Kilka miesięcy życia. Na podświetlonym ekranie zdjęcia, które nie pozostawiają wątpliwości. Cichy głos lekarza. Szok. Nagle codzienne sprawy przestają się liczyć. A może właśnie liczą się jeszcze bardziej. Wszystko zatrzymuje się w locie. W pół drogi. Tak zaczyna się nowy film Andreasa Dresena, od sceny, jakiej każdy z nas podświadomie się boi.
Bunt, strach, depresja
Bohater filmu nie ma jeszcze pięćdziesiątki. Kamera towarzyszy mu przez kilka miesięcy. Rejestruje bunt, strach, depresję, pogodzenie ze śmiercią. Powolne odchodzenie człowieka i ból jego rodziny – żony, dwojga dzieci, rodziców.
Każdy przeżywa te miesiące inaczej, na swój sposób. Dresen pokazuje chwile czułości, żalu, ale też zniechęcenia i zniecierpliwienia. Momenty, kiedy nie ma już siły do walki z nieszczęściem. Śmierć – jak pisał ksiądz Twardowski – „tak punktualna, że zawsze nie w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta