Powieść w czasach Facebooka
Powieściami Jonathana Franzena zachwycili się prezydent Barack Obama, królowa talk-show Oprah Winfrey, a wraz z nimi miliony amerykańskich czytelników
Może nie sprzedaje tylu książek co Dan Brown, ale kto liczy się z tym, co mówi autor „Kodu Leonarda da Vinci"? Tymczasem wypowiedzi Franzena, podobnie jak jego książki, są komentowane przez najbardziej opiniotwórcze tytuły. Ba, z okazji wydania „Wolności" trafił nawet na okładkę magazynu „Time" jako pierwszy pisarz od ponad dekady (od czasu króla horroru Stephena Kinga). Dla równowagi amerykański „Newsweek" nazwał go „pretensjonalnym i nadętym", a artykuł na jego temat zatytułował: „Pisarz, którego kochamy nienawidzić".
Bufon i megaloman
Żeby było jasne, nie mówimy o skandaliście pokroju Michaela Houellebecqa, który używa mediów, by obrażać i prowokować. Franzen zachowuje się dokładnie na odwrót. Wywiadów unika, o popularność nie zabiega, za to uważa się za strażnika świętego ognia wielkiej literatury. Ostatniego kapłana wielkiej powieści amerykańskiej („Great American Novel"), która wydawała się już ostatecznie pogrzebana. Brzmi nieco pretensjonalnie? Owszem. Ale działa.
Dla pokolenia dzisiejszych literackich mistrzów Ameryki takich jak Don de Lillo czy Philip Roth wielka amerykańska powieść była już jedynie tematem postmodernistycznych żartów. Autor „Kompleksu Portnoya" napisał nawet książkę pod tytułem „Great American Novel" (wydana w 1973 roku...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta