Doping: lekarze bez granic
Najmniej ryzykowali, najwięcej zarabiali. Skrucha? Nie, bo ich zdaniem doping to samo zdrowie
Czego właściwie hiszpański sąd chce od tego czarującego człowieka? Ten złotousty ginekolog miałby być szefem jakiejś szajki oszustów? Szefowie gangów tak nie wyglądają. Doktor Eufemiano Fuentes wkracza na salę rozpraw w Madrycie wymuskany, elegancki, z aktówką w ręce, plikiem dokumentów pod pachą. Zawsze z logicznymi odpowiedziami, gotowością do współpracy i niezmąconym przekonaniem o własnej niewinności.
Nie jest w stanie zrozumieć, dlaczego sąd marnuje pieniądze podatników i odrywa go od pracy w klinice, gdzie tak wiele mógłby zrobić dla swoich pacjentów. Przecież transfuzje, podrasowywanie krwi setkom sportowców (robi się to przez odwirowanie czerwonych krwinek i ponowne wstrzyknięcie, działa jak turbodoładowanie) to była zwyczajna lekarska robota.
EPO dla córki
Do tego, czy nie była też pomocą w sportowym oszustwie, doktor się nie odnosi.Proces tego nie dotyczy, bo sięga czasów, w których doping nie był jeszcze przestępstwem w Hiszpanii. Fuentes jest oskarżony tylko – i aż – o przestępstwa przeciw zdrowiu publicznemu. I to też doktor uważa za absurdalne. Dla niego sportowcy to tacy sami pacjenci jak inni. Prosili o terapię, wykonywał ją, nie wiązało się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta