Stawiam na minimalizm
Jacek Borcuch zaczynał jako aktor w musicalu, dziś kręci ambitne filmy. Najnowszy, „Nieulotne", został nagrodzony na festiwali w Sundance.
Na prestiżowym, amerykańskim festiwalu Sundance Jacek Borcuch ma niemal abonament. Trzy lata temu trafił tam jego film „Wszystko, co kocham" – opowieść o uczuciu dwojga nastolatków u progu lat 80. W styczniu tego roku zaproszono do konkursu „Nieulotne", a operator Michał Englert przywiózł ze Stanów nagrodę za zdjęcia.
Słońce Hiszpanii, śliczna dziewczyna, chłopiec o urodzie cherubina i miłość. Radosna, szczęśliwa. Tak zaczyna się film „Nieulotne". Ale Jacek Borcuch nie robi komedii romantycznych. Młodzieńcze marzenia muszą zmierzyć się z rzeczywistością. Z tragedią, która dotknie chłopaka i zburzy jego świat.
Już nie chcę wzruszać
Borcuch zrobił film o gwałtownym dojrzewaniu i utracie niewinności. Zadał najważniejsze pytania: o odpowiedzialność za własne czyny, o sumienie, o to, czy można żyć w niezgodzie z samym sobą. Jak żyć ze skazą w psychice, nosząc w sobie potworną tajemnicę i poczucie winy?
Bohaterowie jego poprzedniego filmu „Wszystko, co kocham" też byli na początku życiowej drogi. I też przeżywali pierwszą miłość. Ale 20 lat mieli w latach 80. Wtedy, gdy wszystko w Polsce kotłowało się, a polityka na co dzień wdzierała się w ich życie. Rozdzielała ich, bo chłopak był synem wojskowego, a dziewczyna – działacza „Solidarności". Romans Michała i Kariny z „Nieulotnego" jest czysty. Wyabstrahowany z kontekstów...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta