Reprywatyzacyjny krach
Co dziś stoi na przeszkodzie, aby zwrócić każdemu to, co mu się słusznie należy? – zastanawia się profesor.
Co jakiś czas szerokim echem przez polskie media przetacza się temat reprywatyzacji. Niemal zawsze w tym samym kontekście, z podobnym scenariuszem, rolami i dyskusją. Ostatnio na przykład prasa krajowa donosi, jak to pięknie Gdynia została wybudowana na prywatnych gruntach i jak to ładnie ktoś, kto nabył prawa do praw, będzie dochodził swego... Ten przykład to jednak przysłowiowa kropla w szklance wody, którą jest nierozwiązany po 1989 roku problem zwrotu mienia – tak ruchomego, jak i nieruchomości – przejętego po wojnie przez władzę ludową. I o ile niektóre z tych działań były legitymowane prawnie, o tyle bardzo często odbierano prywatnym właścicielom ich dobra na zasadzie „polityki faktów dokonanych". Nie miejsce tu na podejmowanie szczegółowych rozważań na temat podstaw prawnych albo ich braku przy przejmowaniu prywatnych majątków. Spójrzmy na ten problem w innym trochę kontekście.
Interesy na szali
Cóż więc dziś stoi na przeszkodzie, aby zwrócić każdemu to, co mu się słusznie należy? W warstwie idei dotyka to odwiecznego sporu na linii interes wspólny a interes jednostki. Sporu, dodajmy, nierozstrzygalnego. Jednak grzech zaniechania ciąży przede wszystkim na politykach. Bowiem reprywatyzacja to temat tyle niepopularny co niebezpieczny. Każde roszczenie dawnych właścicieli budzi w nas wszystkich niepokój, a niekiedy po...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta