Skończył się czas dzielnych rycerzy
Ewa Podleś zdradza, co sprawia jej przyjemność na scenie i dlaczego porzuciła bohaterów Rossiniego.
Stęskniła się pani za warszawską publicznością czy też będzie to specjalny koncert w Operze Narodowej?
Ewa Podleś: I jedno, i drugie to przecież jest koncert z okazji moich urodzin. Co prawda odbywa się z opóźnieniem, pierwszy termin zarezerwowałam w roku ubiegłym, ale kłopoty ze stawem biodrowym sprawiły, że wówczas musiałam występ odwołać.
Jaka jest pani recepta na długą karierę?
Całe życie śpiewałam z troską o własny głos. Nigdy nie porywałam się na coś, co mi proponowano tylko dlatego, że mogłam zyskać pięć minut sławy. Jeśli oferowano nieznany mi utwór, zawsze przed podjęciem decyzji musiałam zajrzeć w nuty. Często słyszałam wówczas, że to przecież partia mezzosopranowa, ale dla mnie to jeszcze nic nie znaczy. Amneris w „Aidzie" śpiewa mezzosopranem, a to nie jest rola dla mojego głosu.
Są utwory, których pani nie zaśpiewała, a teraz żałuje?
Absolutnie nie. Miałam...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta