Orzeł, Pogoń. Nie poganiać
Wiadomo, że ustaw, których oczekują Polacy na Litwie, nie przegłosuje się błyskawicznie. Wyglądałoby to zresztą jak działanie pod naciskiem Warszawy, co przeciwnicy obecnego rządu wykorzystaliby w przyszłości – pisze publicysta „Rzeczpospolitej".
Mamy w Polsce litewski luty. Od zeszłego czwartku padło wiele słusznych słów, obiecujących deklaracji. Znowu, jak w czasach, gdy oba kraje aspirowały do instytucji zachodnich, a potem razem stawiały pierwsze kroki w Unii Europejskiej, z ust ważnych polityków po obu stronach słyszeliśmy o partnerstwie, wspólnych interesach i wspólnej historii.
Doszło już do spotkań ministrów spraw zagranicznych oraz premierów (oba w Warszawie), w sobotę dołączą do tego grona prezydenci (w Wilnie, z okazji litewskiego święta narodowego). To wszystko w dziewięć dni.
Pojawiły się nawet przeprosiny ze strony szefa litewskiej dyplomacji. Nadzieje na nowy sojusz Orła i Pogoni ożyły w Polsce. „Gazeta Wyborcza" ogłosiła już nawet przełom w stosunkach polsko-litewskich, popsutych niewywiązywaniem się przez Litwę ze zobowiązań wobec tamtejszych Polaków.
Przełom – to publicystyczna przesada, ale biorąc pod uwagę, że od paru lat w stosunkach polsko-litewskich nic dobrego się nie wydarzyło, trudno się nie ucieszyć.
Ważne, by nie była to radość krótkotrwała. A w reakcjach na ten dyplomatyczny polsko-litewski Blitzkrieg, zwłaszcza na Litwie, można już wyczytać negatywny scenariusz na przyszłość. Szybkość jest dla naprawiania relacji między Warszawą a Wilnem zarówno szansą, jak i zagrożeniem.
Dlaczego szansą, to w miarę oczywiste – oba kraje, a Litwa...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta