Nie zostawiajmy edukacji profesorom
Umiejętności, które naprawdę przydają się w pracy zawodowej: komunikacji, współpracy, analizy, podejmowania decyzji, zarządzania własnym czasem, samodzielności, elastyczności, nie nabywa się na wykładach – narzeka publicysta.
W debacie na temat edukacji wyższej pora skończyć z hipokryzją, że ogólnie jest nieźle, a będzie jeszcze lepiej, ewentualnie wystarczą drobne korekty, żeby Polska stała się potentatem innowacyjności i kreatywnego myślenia. Niestety, cały system jest skonstruowany tak, żeby promować przeciętniactwo i nie wystarczy zorganizowanie kilku konferencji ani nawet otwieranie kierunków we współpracy z biznesem, żeby sytuacja uległa poprawie. Tu potrzeba rewolucji na miarę kopernikańskiej.
Przyjacielskie przysługi
Jest super. Jest super. Więc o co ci chodzi? Ci, którzy tak twierdzą, najprawdopodobniej mogą pochwalić się przynajmniej tytułem „dr hab." przed nazwiskiem. Młodsi pracownicy naukowi, o ile nie mają szczęścia posiadać szefa anioła, są nie tyle pracownikami, ile poddanymi swoich zwierzchników. Odrabiają pańszczyznę, prowadząc zajęcia często w żaden sposób niezwiązane z własną specjalizacją. Kiedy już mogą zająć się pracą naukową, często muszą oddawać plon swoich badań szefom, którzy go bezwzględnie wyzyskują do własnych prac, do tego przecież (i do wyręczania się w mniej przyjemnych obowiązkach) służą doktoranci. Dobrze, o ile promotor wspomni w przypisie oryginalne źródło. O takich drobnostkach jak robienie zakupów albo wyprowadzanie psa pod nieobecność właścicieli nie warto nawet wspominać. Przecież to tylko przyjacielskie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta