Śmiechem pokonać starość
78-letni Pierre Richard o nowej roli w „Zamieszkajmy razem", francuskiej komedii, życiu i winie.
Rz: Czy w życiu jest pan równie roztargnionym marzycielem jak większość pana bohaterów?
Pierre Richard: Nie da się tego ukryć. Ja w każdą rolę wkładałem dużo z siebie – z mojego własnego życia. Reżyser Yves Robert powiedział mi kiedyś: „Wiesz, Pierre, ty nie jesteś aktorem, tylko osobowością". Wtedy mnie to nawet trochę ubodło, ale dzisiaj wiem, o co mu chodziło. Nie tyle grałem, ile sam bawiłem się na planie. Spędziłem smutne dzieciństwo, zamknięty w czasie wojny w internacie szkoły klasztornej. Może dlatego potem chciałem odrobić straty. I muszę powiedzieć, że chyba mi się to udało. Dzięki kinu przeszedłem przez życie tak, jakbym był na niekończących się wakacjach. Od ponad pół wieku rozśmieszam ludzi i śmieję się sam.
Jak w ciągu tych wszystkich lat zmieniała się francuska komedia?
W latach 70., gdy kręciliśmy „Roztargnionego", „Nieszczęścia Alfreda" czy „Tajemniczego blondyna w czarnym bucie", na ekranie królowała burleska wymagająca specyficznej mowy ciała, gagów, mimiki twarzy. Mnie to nawet odpowiadało. Kochałem aktorstwo spontaniczne i instynktowne. Nigdy się nie zastanawiałem, jak zagrać, przed kamerą byłem całkowicie wyluzowany i szedłem na żywioł. Mam zresztą...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta