Wydali tysiące, by skazać za grosze
Proces mężczyzny, któremu udowodniono kradzież prądu na kwotę 12 groszy, kosztował ponad 5 tysięcy złotych.
Jesienią 2012 r. jeden ze stołecznych sądów rejonowych skazał Janusza Z. na trzy miesiące pozbawienia wolności za kradzież energii na kwotę... 70 gr. Wyrok więzienia zapadł, chociaż skazany naprawił szkodę, tzn. wysłał 10 zł tytułem jej naprawienia.
Proces w dwóch instancjach trwał kilka miesięcy, a Skarb Państwa kosztował ponad 5 tys. zł. Czy warto było? Czy trzeba było? I kto za to wszystko tak naprawdę zapłaci?
Chciał się ogolić
Sprawa ma początek w październiku 2011 r., kiedy Janusz Z. wrócił do pustego mieszkania po odsiedzeniu wyroku za kradzież.
W czasie gdy był w więzieniu, za niepłacenie rachunków odłączono mu prąd i inne media. Zdaniem prokuratury (tak też wyglądał akt oskarżenia w tej sprawie) Janusz Z. „za pomocą przewodu elektrycznego podłączył się do żarówki oświetlającej klatkę schodową i doprowadził prąd do mieszkania".
W akcie oskarżenia wartość skradzionej energii wyceniono na 10 zł. Mężczyzna za namową adwokata wpłacił taką kwotę na poczet naprawienia szkody. Nie chciał po raz kolejny popadać w konflikt z prawem.
Kosztowny proces
Mimo to sąd postanowił zająć się na serio aktem oskarżenia. Jako świadków przesłuchał sąsiadów. Chciał się od nich dowiedzieć, czy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta