Dramat bez uzasadnienia
Artur Hajzer nie żyje. Potwierdziły się doniesienia o śmierci wybitnego wspinacza w Karakorum.
– Do ostatniej chwili liczyliśmy, że ta straszna informacja okaże się nieprawdziwa. Rozmawiałem jednak telefonicznie z Marcinem Kaczkanem, który przyznał, że Artur nie żyje. Widział, jak odpadł od ściany, i odnalazł jego ciało – mówi Janusz Majer, również wybitny himalaista i przyjaciel Hajzera, z którym wspólnie prowadzili firmę produkującą odzież sportową.
W niedzielę Hajzer i Kaczkan wyszli z obozu trzeciego (7150 m) z zamiarem zdobycia leżącego w Karakorum szczytu Gaszerbrum I (8068 m). Miał być to wstęp do pierwszego w historii trawersu granią na Gaszerbrum II.
Pogorszenie pogody
Plan pokrzyżowało im jednak załamanie pogody. Na wysokości 7600 m zdecydowali się zawrócić. Po dotarciu do obozu trzeciego przekazali do bazy, że rozpoczynają zejście do obozu drugiego (6400 m) tzw. kuluarem japońskim. Pogoda była coraz gorsza.
Porywisty wiatr nawiewał od dołu dużo śniegu. W pewnym momencie Hajzer stracił na dłuższy czas kontakt wzrokowy z Kaczkanem. Potwierdza to Majer, który odebrał wtedy od Hajzera dramatyczny telefon – wspinacz twierdził, że jego towarzysz spadł. To samo Hajzer napisał w esemesie do żony Izabeli.
To, co stało się później, znamy z relacji Kaczkana,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta