Efekt Lucyfera
W naszych czasach z pewnością mniej osób niż dawniej gotowych jest czynić zło - mówi Philip Zimbardo, amerykański psycholog społeczny.
Co decyduje o tym, że jedne narody idą za Hitlerem, a inne za Gandhim? Dlaczego niektórzy ludzie posuwają się do popełnienia nieopisanych zbrodni, a inni są gotowi z altruistycznych pobudek ryzykować życie?
Pisząc pół wieku temu słynną książkę o procesie Adolfa Eichmanna, Hannah Arendt miała rację w jednym: zło pojawia się w niesłychanie banalnej formie, jest dziełem zupełnie przeciętnych ludzi. Wbrew temu, co pokazują nam w komiksach czy filmach, nie jest efektem działania jakichś potworów. Złodziejem, mordercą może okazać się nasz piekarz, kierowca autobusu, kolega z pracy. Arendt myliła się w czym innym. Twierdziła, że tacy ludzie jak Eichmann są jak liście na wietrze, wpisują się w kontekst szerokich zjawisk historycznych, w tym przypadku nazistowskich Niemiec. Inaczej mówiąc, czy Eichmann by był, czy też by go nie było, Holokaust przebiegałby tak samo. To nieprawda.
Dlaczego?
Bo o tym, czy zostanie dokonane zło, decydują jednostki, a nie nieuniknione procesy historyczne. W przypadku Holokaustu – oczywiście przede wszystkim sam Hitler.
Bez Hitlera zatem Holokaustu by nie było?
On okazał się katalizatorem tej zbrodni. Oczywiście, istniał pewien kontekst: przegrana Niemiec po pierwszej wojnie światowej, kryzys, powszechne poczucie krzywdy w społeczeństwie niemieckim. Tyle że zwykle w takiej sytuacji politycy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta