Kieszonkowa rakieta z Jamajki
Usainowi Boltowi sięga do pachy, ale też zdobyła trzy złote medale MŚ. Shelly-Ann Fraser-Pryce, królowa sprintu z getta w Kingston – brzmi dobrze, brzmi jak bajka.
W Moskwie wszystko jej sprzyjało, słabość Carmelity Jeter na 100 m, fatalne zmiany Amerykanek w sztafecie 4x100 m, nawet kontuzja Allyson Felix w finale biegu na 200 m. Wygrałby zapewne i bez pomocy losu, ale tak wszyscy mogli lepiej podziwiać: różowe paznokcie, różowe kolce i rozwichrzony różowy koński ogon za metą. Oraz szeroki uśmiech. Shelly-Ann Fraser-Pryce – mistrzyni olimpijska na 100 m z Pekinu i Londynu, potrójna mistrzyni świata w Moskwie, rekord życiowy na setkę: 10,70, czwarty wynik w historii.
Mimo takich osiągnięć z europejskiej perspektywy wydaje się mistrzynią nieznaną, może zasłonił ją długi cień Bolta, może jej na tym bardzo nie zależy. – Nie narzekam. W Kingston wszyscy mnie rozpoznają, nie dają przejść bez zdjęcia czy autografu. Usain to Usain, zasłużył na swą sławę. Mnie się też dużo należy? Nie, dziękuję, czuję się świetnie z tym, co mam – mówi.
Na Jamajce patrzą na nią jak w obrazek. Zwłaszcza dzieciaki w Kingston, którym pomaga wydobyć się z nędzy getta. Ale o tym gazety piszą mało, bo Shelly-Ann nie lubi zgiełku wokół siebie, woli pomóc prywatnie, bez rozgłosu. Nawet pracę ambasadora dobrej woli UNICEF wykonuje po cichu. O powodach opowiada zawsze tak: – Sama się wychowałam w getcie. Wiem,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta