Byliśmy eksterytorialni
Lwów był dla mnie bajką, legendą. Jej częścią stały się opowieści o domu, który zbudował dziadek – wspomina rodzinne korzenie prezenter radiowy Wojciech Mann.
Gdyby nie wyższe wykształcenie pana ojca, Kazimierza, architekta i grafika, zapytałbym, czy śpiewał panu baciarskie piosenki w stylu „Ta witaj Józku, ta dawaj pyska!". Związany był przecież, jak Szczepcio i Tońcio, ze Lwowem.
To prawda, a chociaż talent muzyczny miał niekształcony – to jednak wybitny. Grał ze słuchu. Może i nawet śpiewał mi baciarskie piosenki, ale ja tego nie zapamiętałem. Ojciec miał dwóch braci – Tadeusza, który zrobił karierę naukową, i Romana, architekta, scenografa. Oni również związani byli ze Lwowem. Tak jak mama i jej siostra. We Lwowie urodził się młodszy brat mojego dziadka – Józef Mann, słynny śpiewak operowy. Skończył studia prawnicze na Wydziale Prawa Uniwersytetu Lwowskiego, ale kontynuował studia śpiewacze. Debiutował w 1909 roku i odniósł niesamowity sukces. Został zaproszony na występ w Hofoper w Wiedniu. Śpiewał w operze w Darmstad. Występował też w Pradze, Monachium i Berlinie, gdzie nagrał wiele płyt gramofonowych. Właśnie tam odwiedzili go przedstawiciele Metropolitan Opera z Nowego Jorku i zaproponowali pięcioletni angaż. Przypadło to na czas, gdy schorowany Enrico Caruso zrezygnował z kariery. Przed wyjazdem do Ameryki Józef Mann miał wziąć jeszcze udział w czterech spektaklach w Berlinie. Podczas jednego z nich, po skończeniu II aktu, schodząc ze sceny, dostał ataku serca i zmarł. Spoczywa na Cmentarzu Łyczakowskim....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta