Van Gogh jednak z uchem
O Vincencie van Goghu trudno już powiedzieć coś nowego. A jednak wystawa „Van Gogh at work" przygotowana przez amsterdamskie muzeum jego imienia próbuje, udanie, pokazać go w inny niż dotąd sposób.
Popularny i problematyczny, jest jednym z najbardziej znanych artystów. Van Gogh nie tylko zajmuje ważne miejsce we wszystkich podręcznikach historii sztuki i kultury XIX wieku. Wszedł do kanonu kultury masowej, a nawet został przez nią pożarty i po wielokroć przemielony. Maria Poprzęcka uczyniła nawet van Gogha jednym z bohaterów książki o znamiennym tytule „O złej sztuce". Jego „Słoneczniki" są wszędzie – zauważyła z przekąsem. To prawda. Ich reprodukcje można znaleźć na ścianach domów na wszystkich kontynentach. Są zamieszczane na kubkach, zapalniczkach, futerałach na okularach, w kalendarzach, na pokrowcach na komputery, telefony i iPady, na podkładkach na myszy, na krawatach i apaszkach. Są przerabiane na puzzle, a nawet zdobią nimi... deskorolki. Chyba tylko „Mona Lisa" może dorównać ich popularności.
Van Gogh nie jest jedynym, któremu przydarzyła się zabójcza popularność. Już w XIX wieku podobny los spotkał Rafaela i wielkich mistrzów włoskiego baroku jak Guido Reni, których obrazy nieustannie powielano na oleodrukach, w odbitkach graficznych i coraz popularniejszych fotograficznych. Stały się tak powszechne, że uległy nieznośnemu zbanalizowaniu. Jednak van Gogh stał się czymś więcej: ikonicznym wyobrażeniem „prawdziwego artysty", który w ciągu krótkiego życia zaznał cierpienia, biedy i odrzucenia, by po śmierci święcić triumfy. Okazał...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta