Kakofonia pawich piór
Bąk polski i „Wiedźmin", bursztynowy pendrive i torby z lnu, Chopin i „Katyń" – w dyplomacji promujemy się od niechcenia i od Sasa do lasa. Jakbyśmy mieli za sobą promocyjne maszynki – Chryslera, Real Madryt czy Targi Berlińskie – i nie musieli się naprawdę mocno starać.
Ryszard Żółtaniecki, kierownik Akademii Dyplomatycznej Collegium Civitas, mówił kiedyś na antenie publicznego radia, że wymiana prezentów to nieodłączny element protokołu dyplomatycznego przy okazji kontaktów międzynarodowych, mający korzenie jeszcze w starożytności. – Tylko że wtedy były one cenniejsze niż dziś: złoto, jedwab, szlachetne kamienie – tłumaczył.
Dziś, w dyplomatycznym prezencie czy gadżecie, liczy się raczej jakiś rodzimy przekaz, metafora, myśl – jakaś emanacja państwa, narodu. I symbolika jego aspiracji i tego, co ma najlepszego.
A różnie z tym bywa. Wręcz anegdotycznie w tym kontekście osadza się zapobiegliwość Rosjan, którzy – jak donosiła „Rzeczpospolita", podczas wrześniowego szczytu G20 wręczyli swoim gościom ukryte w upominkach szpiegowskie „niespodzianki". Skandal ujawnił włoski dziennik „Corriere della Sera". Dziennik w tekście pt. „Tak Putin chciał szpiegować Europę" opisał, jak podczas wrześniowego szczytu w Sankt Petersburgu, w okresie gorących dyskusji o ewentualnej interwencji w Syrii, około 300 uczestników – oprócz pluszowych misiów, notesów i kurtek z logo zimowych igrzysk w Soczi – miało dostać także minidyski USB i ładowarki do komórek, w których specsłużby doszukały się urządzeń podsłuchowych.
Personalnie i na szczycie
Niewątpliwy podtekst...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta