Przyspieszenie ziemskie
Lubię charytatywę, zwłaszcza taką, która skupia ludzi, tworzy poczucie dobrej wspólnoty. Lubię zbiórki uliczne, cmentarne i wszystkie te, które gromadzą nieznanych sobie przechodniów i wywołują na twarzach tak podobne uśmiechy, jakby byli spokrewnieni. Lubię zbierać pieniądze na Powązkach, gdzie nawet cmentarz staje się najpogodniejszym miejscem w mieście. Lubię krótkie rozmówki, każdego roku te same, które prowadzą darczyńcy ze swoimi ulubieńcami.
Gorzej już z charytatywą w pałacach, teatrach i innych pysznych salach. Nie twierdzę, że tam nic dobrego się nie dzieje, że jakiś biedak nie dostał kołderki dzięki takiej akcji, twierdzę tylko i co kilka lat o tym piszę, że bankiety, jakie przy takiej okazji wydają organizatorzy, są, łagodnie mówiąc, gorszące. Nie zapomnę „wielkiej sprawy", na jaką ściągnęło mnie jedno z bogatszych polskich miast. Prowadziłam tam licytację jakichś kubeczków malowanych przez najuboższe dzieci. Kubeczki, piłeczki, szmaciane lalki, chałupnictwo domów dziecka i domów...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta