Dzień magii i zemsty
Australian Open | Agnieszka Radwańska po bajecznej grze pokonała Wiktorię Azarenkę 6:1, 5:7, 6:0 i nad ranem w półfinale jej rywalką była Dominika Cibulkova.
krzysztof rawa
Po siedmiu kolejnych porażkach z Wiktorią nadszedł moment, gdy Agnieszka z dumą podniosła ręce i z uśmiechem posłała całusa publiczności.
Ćwierćfinał Polki z Białorusinką niemal natychmiast został okrzyknięty w mediach wydarzeniem turnieju kobiecego, nie tylko dlatego, że Radwańska przeskoczyła przeszkodę, której wedle niektórych nigdy nie miała pokonać. Liczył się także styl tego zwycięstwa – błyskotliwy, nakazujący wciąż wierzyć w coraz częściej zapominane walory tenisowe: kreatywność, spryt, zmysł kombinacyjny i umiejętność przewidywania lotu piłki.
Była w tym sukcesie odrobina magii: siła nic nie znaczyła, mniejsza wygrywała z większą, atakowała, nie oddała bez walki centymetra kortu, w końcowym secie zaś wyciągnęła z rękawa zagrania, za które kibice na zawsze pokochają Agnieszkę. Po prostu na Rod Laver Arena widać było, kto został naznaczony tenisowym geniuszem.
Decydujący set wygrany z mistrzynią poprzedniego turnieju do zera to też niezwykła sprawa, o nim samym można pisać długo, ale wystarczy powiedzieć, że po...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta