Prezes okresu przełomu
Wolna Polska potrzebowała Najwyższej Izby Kontroli wolnej od wpływów politycznych i partyjnych, nastawionej bezpośrednio na realizację interesu i dobra społecznego. Było to zadanie nie tylko organizacyjne, ale i związane z budową nowego etosu kontrolerskiego – pisze szef NIK.
Przychodzi taki czas w historii, kiedy nagle trzeba budować niemal wszystkie instytucje państwa na nowych zasadach. W XX wieku mieliśmy taką sytuację dwa razy. Najpierw w 1918 roku po pierwszej wojnie światowej, kiedy po 123 latach niewoli odzyskaliśmy niepodległość, i później – po roku 1989, kiedy spontanicznie odrzuciliśmy PRL, m.in. z powodu niefunkcjonalności jego scentralizowanych i zbiurokratyzowanych instytucji.
Problemem, który zazwyczaj powstaje w takich sytuacjach, jest potrzeba stworzenia czegoś z niczego. W normalnie rozwijającym się kraju instytucje państwowe są odpowiedzią na naturalne potrzeby społeczeństwa. Kształtują się równocześnie z jego rozwojem i rozwojem jego potrzeb. Razem z nim dojrzewają także kompetentne kadry, zdolne tymi instytucjami zarządzać.
U progu suwerenności natomiast mamy do czynienia z instytucjami niefunkcjonalnymi, bo często narzuconymi z zewnątrz, które niekoniecznie odpowiadają na potrzeby i oczekiwania tego konkretnego społeczeństwa. Kadry, pozostające wówczas do dyspozycji, są na ogół kompetentne rutynowo i zorientowane na wolę i interesy zewnętrznego suwerena, a nie na aspiracje i potrzeby szukającego dopiero własnych dróg rozwoju społeczeństwa.
Najprostszym nasuwającym się sposobem odbudowywania instytucji jest sięgnięcie do gotowych wzorów funkcjonujących w tych krajach, w których rozwijały się one...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta