Sted w Belwederze
Gdyby nie Jarosław Iwaszkiewicz, legenda Edwarda Stachury nigdy by się nie narodziła. To uwielbienie autora „Panien z Wilka” dla talentu młodszego o pokolenie poety utorowało mu drogę do wielkiej literackiej kariery.
Na łamach Iwaszkiewiczowej „Twórczości" miały swój przedksiążkowy start niemal wszystkie ważniejsze utwory pisarskiej czołówki, a dla początkujących autorów, nie mówiąc o debiutantach, znalezienie się w takim doborowym towarzystwie stanowiło nobilitujący przystanek, po którym już tylko Nobel albo równie przez część środowiska ceniony atak na autora w „Trybunie Ludu" (centralnym dzienniku partyjnym).
Stachura dość wcześnie postanowił zapukać do drzwi „Twórczości", ponieważ niemal od pisarskich początków w ocenie własnych tekstów był, jak we wszystkim, maksymalistą. Ale to, co wspomina Mirosław Derecki, nawet czytającym Stachurę na klęczkach może wydać się przynajmniej odrobinę zawyżoną samooceną. Otóż Derecki miał 2 lutego 1960 roku czytać utwory Stachury na jego wieczorze autorskim w lubelskim klubie Nora. Próbę robili na pięterku kawiarni Lublinianka:
„Na »górce« panował spokój; o tej porze nie bywał tam jeszcze nikt. Czytałem strofę za strofą, a Stachura w skupieniu, przymknąwszy oczy, towarzyszył szeptem, prawie bezgłośnie – jakby się modlił... W pewnym momencie posłyszałem, że coś głośno mówi.
»Co takiego?« – podniosłem głowę znad kartki.
»To – godne Homera! To – Homer; to – Homer!...« – powtarzał Sted z upojeniem.
Zatkało mnie. Nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta