Fałszywy urok dynamówek
Polska–Związek Radziecki to nigdy nie był zwykły mecz. Kiedy wreszcie wydawało się, że sportowe starcie Polski z Rosją będzie normalne, przyszedł Putin i obudził demony.
Maria Szarapowa zagra w ten weekend w Krakowie z Agnieszką Radwańską w meczu tenisowym Polska–Rosja. Radwańska nie ma nic wspólnego z PRL, Szarapowa zaś większość życia spędziła w Ameryce. Pokolenie ich rodziców nie miało tyle szczęścia. Każdy kontakt sportowców Polski i Związku Radzieckiego od zakończenia wojny miał podtekst polityczny i stanowił dla kibiców na polskich stadionach okazję do zademonstrowania prawdziwego stosunku do Wielkiego Brata. Gloryfikacja przez prasę wszystkiego, co pochodziło z Kraju Rad, nie zwiodła nikogo rozsądnie myślącego, tym bardziej że w latach 40. i 50. Polacy przekonywali się codziennie, na czym ta przyjaźń polega i czym grozi jej zerwanie.
Areny sportowe to były oazy wolności. Tam można było głośno mówić, co się myśli o komunie. Pierwsi przekonali się o tym piłkarze Dynama Tbilisi, którzy w listopadzie 1951 roku przybyli z przyjacielską wizytą do naszego kraju. Na dworcach witały ich delegacje zakładów pracy ze szturmówkami, kwiatami i portretami wielkiego wodza, który przecież też urodził się w Gruzji. Stadiony w Warszawie, Zabrzu i Krakowie wypełniły się po brzegi, bo wizyta egzotycznych gości stanowiła prawdziwą atrakcję (Gieorgi Antadze i Awtandił Gogoberidze to byli wybitni gracze). Ale oprócz tych, którzy przyszli z własnej woli, byli też tacy, których zwożono autokarami, żeby zobaczyli, co dobre i dali...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta