Nowy proces karny nie jest szkodliwy
Zamiast dłubać palcem w cegle, aż pokaże się dziura, trzeba zacząć cegły ustawiać w mur i tam, gdzie jest wątpliwość, znaleźć racjonalną interpretację – pisze współautor reformy.
Straszenie reformą procesu karnego, która wejdzie w życie 1 lipca 2015 roku, wielu weszło już w krew. Najpoważniejsze zarzuty dotyczą tego, że: sąd będzie orzekał bez upewnienia się, jaka była prawda o zdarzeniu (zapominając choćby, że będzie mógł zadawać pytania świadkowi), będzie to proces dla bogatych (zapominając choćby o tym, że każdy, bez względu na dochody, będzie mógł poprosić o obrońcę z urzędu), że prokurator nie da sobie rady w roli oskarżyciela publicznego (zapominając choćby, że będzie mniej spraw w sądzie) czy też w końcu – że będzie mnóstwo uniewinnień (zapominając choćby, że znaczna większość wyroków będzie zapadać przy dobrowolnym poddaniu się karze). W końcu zarzucono, że sąd nie będzie mógł korzystać z dowodów zgromadzonych nielegalnie.
Nielegalne dowody
To ostatnie, o czym w artykule pt. „Temida bez dowodów" w „Rzeczpospolitej" z 17 czerwca 2015 r. pisze Marek Domagalski, jest szczególnie zastanawiające. Oznaczałoby to, że dzisiaj, wobec jednoznacznego brzmienia art. 7 Konstytucji RP, czyli zasady legalizmu zakładającej, że organy działają jedynie na podstawie prawa i w granicach prawa, można skutecznie oskarżyć daną osobę na podstawie wyników bezprawnego działania śledczych. Ot, dla przykładu, można poddać świadka torturom i spisać zeznania do protokołu pod rygorem odpowiedzialności karnej za składanie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta