Planowanie przestrzenne pełne chaosu
Trzeba wrócić do pierwotnego założenia ustawodawcy z 2003 roku i wzmocnić rolę miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego.
Maciej J. Nowak
Wyobraźmy sobie następującą sytuację. Bardzo zależy nam na realizacji inwestycji. Chcemy wznieść w danym miejscu halę przemysłową, obiekt usługowy czy nawet dom mieszkalny. Zakładamy, że bardzo pomoże to w rozwoju działalności gospodarczej. Raptem się jednak okazuje, że zamierzenia te są niemożliwe. Przedstawiciele gminy lub starostwa enigmatycznie tłumaczą coś o „kontynuacji funkcji", zapisach planistycznych... Nas to zupełnie nie przekonuje. Jak to – pytamy – na terenie, do którego mamy prawo, nie możemy robić tego, co chcemy? Tym bardziej że ponoć w sąsiedniej gminie w podobnej sytuacji zamierzenia budowlane naszego znajomego w pełni się udały i wszystko mu poszło bardzo łatwo.
Taka prywatna „przygoda" inwestorów z planowaniem przestrzennym może potwierdzać jedną, smutną konkluzję. Obecnie – posiłkując się sformułowaniami stosowanymi przez klasyków ekonomii – mamy do czynienia z niesprawnością władz w planowaniu przestrzennym. I nie chodzi w tym kontekście o szczegółowe zarzuty do konkretnych organów administracji publicznej, które nie chcą wydać jakiejś decyzji albo nawet nie potrafią dobrze uzasadnić stanowiska. Nie one są tu winne. Problem tkwi głębiej – to duża niesprawność systemowa.
Aby ją lepiej zilustrować, można powołać obraz „gry o przestrzeń". Już na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta