Witos znów walczy z Piłsudskim
Niezwykle ciężko będzie zasypać doły podziałów, które każdego dnia wykopują sanacyjni pogrobowcy - pisze polityk PSL, samorządowiec.
Zbliżające się wybory samorządowe stały się okazją do ponownego wybuchu konfliktu o wizję naszego kraju. Znów aktualne staje się pytanie, czy chcemy samorządności i władzy w rękach mieszkańców, czy silnego centralnego urzędu, który z Warszawy będzie wszystkim zarządzał. Po kilkudziesięciu latach wraca pytanie, które zadawali sobie Polacy przed II wojną światową. Do swoich wizji przekonywali ich wtedy Wincenty Witos i Józef Piłsudski. Kto dziś zwycięży w tym sporze?
W społeczeństwie na prowadzenie wysuwa się Witos. Doświadczenia ruchu ludowego, wywodzącego się przecież z posiadającej dużą autonomię Galicji pokazują, że jeśli tylko zaistnieją ku temu odpowiednie warunki, Polacy potrafią zarządzać i budować. Sprawy lokalne najlepiej rozwiązuje się blisko, w swoim otoczeniu. Samorządność to swego rodzaju oś ludowego spojrzenia na państwo. Dla ideowych spadkobierców Witosa potężna Polska to kraj silny mocą swoich mieszkańców, a suma ich osiągnięć stanowi o powodzeniu na szczeblu centralnym. Witos podkreślał: „Fundamentem państwa musi być obywatel wolny, świadomy i ze swego losu zadowolony".
Według sanacji silne państwo to państwo policyjne z dużą rolą służb specjalnych. To środowisko jednoczy wizja spisku i wszechobecnych afer. Takie podejście wynika z quasi-ustroju demokratycznego, jaki próbują budować politycy PiS. Wzorem swych „wielkich" poprzedników...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta