Życie i śmierć w Bieszczadach
Ukazały się dwie niezwykłe książki. Pierwsza o tragedii, która wydarzyła się na granicy dziesięć lat temu. Druga o życiu ludzi, dla których Bieszczady stały się samotnią z wyboru.
Ta historia wstrząsnęła Polską we wrześniu 2007 r. W środku jesiennej nocy, w czasie największego załamania pogody, patrol pograniczników z Ustrzyk Górnych natknął się na wycieńczoną kobietę z dzieckiem na rękach. Przerażona prosiła ich w nieznanym języku o pomoc. Szybko okazało się, że jest Czeczenką o imieniu Kamisa. Kobieta zabłądziła podczas nielegalnego przekraczania granicy. Docelowo z pomocą przemytników miała dotrzeć na terytorium Austrii. Wraz z czwórką dzieci planowała przekroczyć zieloną granicę ukraińsko-słowacką, ale pobłądziła i znalazła się na terenie Bieszczadzkiego Parku Narodowego w okolicach miejscowości Wołosate.
Kobieta pozostawiona przez przewodnika marzła w środku lasu wraz z trzema córkami (w wieku 6, 10 i 13 lat) oraz najmłodszym synkiem. Gdy dziewczynki z wyziębienia zaczęły tracić po kolei przytomność, matka wraz z osłabionym dwuletnim synem udała się po pomoc. Dziewczynki niestety nie przeżyły. Wszystkie trzy zmarły z wychłodzenia. To była wczesna jesień, ale nocą w górskim lesie temperatura spadła do 3 stopni Celsjusza, a poza tym od tygodnia padały nieustanne deszcze i potęgowały panujący chłód.
Życie po tragedii
Kobieta wraz z mężem i ocalałym synem dostali w Polsce status uchodźców...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta