Maluchem Dakaru pokonać się nie da
Polski quadowiec o 40. Rajdzie Dakar, urokach i zapachach Limy oraz spotkaniu z Tomem Hanksem.
Rz: Przywiązuje pan wagę do liczb?
Rafał Sonik: Tak, ale nieprzesadnie.
W sobotę ruszył 40. Dakar, dziesiąty w Ameryce Południowej i dziesiąty z pana udziałem. Chce pan jakoś szczególnie uczcić ten jubileusz?
Sam fakt, że to mój dziesiąty start, nie wywołuje u mnie wielkich emocji. Te liczby skłaniają jednak organizatora do robienia różnego rodzaju statystyk. Gdyby policzono punkty z dziewięciu dotychczasowych Dakarów w Ameryce Płd., tak jakby to były kolejne rundy mistrzostw świata, okazałoby się, że prowadzę, wyprzedzając o 5 punktów Marcosa Patronellego. Gdyby ta najbardziej obiektywna klasyfikacja została wprowadzona, byłby to dodatkowy bodziec: zwycięstwo w niej byłoby nie mniej cenne niż wygrana w tegorocznym Dakarze.
W tym roku rywalizacja jest jeszcze bardziej zacięta. Na liście startowej znalazło się 49 quadowców. To rekord.
Już chyba w 2015 roku jechało nas 46 albo 47. Może teraz byłoby nas i więcej, gdyby nie górny limit. Ze względów bezpieczeństwa na trasę nie można wpuścić więcej niż 150 motocyklistów, 100 czy 120 samochodów i 50 quadów.
Pan będzie chciał pewnie utrzeć nosa zwłaszcza Holendrowi Keesowi Koolenowi, który odebrał panu Puchar...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta