Zły chłopiec
Radosław Kałużny Zastanawiałem się, czy jeśli popełnię samobójstwo, to będzie lepiej. Żona powiedziała mi, że to tchórzostwo, że tak myślą ludzie, którzy uciekają. A ja miałem w życiu różne role, ale tchórzem nigdy nie byłem – mówi Michałowi Kołodziejczykowi były reprezentant Polski w piłce nożnej.
Rz: Leo Beenhakker powiedział kiedyś: „Dajcie mi jedenastu sukinsynów, a zdobędę mistrzostwo świata". Zgadza się pan?
Nie. Myślę, że Beenhakker trochę przesadził. Wystarczy pięciu, maksymalnie sześciu, potrzebni są też chłopcy, którzy zwyczajnie potrafią grać w piłkę.
Na boisku jest się sobą czy udaje kogoś innego?
Można rozładować wszystkie stresy, wyrzucić z siebie złość. Mnie to bardzo pomagało, w trakcie meczu myśli się tylko o grze, o piłce. Lubiłem wyszumieć się na boisku, na codziennych treningach. Myślę, że to mnie oswobadzało i czułem się wolny. Problemy życia codziennego znikały, czyściłem głowę, wyrzucałem z siebie agresję.
No to cytat z innego trenera. Bill Shankly powiedział, że z drużyną piłkarską jest jak z fortepianem – potrzeba ośmiu, by go przenieść, i wystarczy trzech do grania.
Pamiętam swój debiut w Zagłębiu Lubin, cieszyłem się, że trener wreszcie na mnie postawił. To było chyba spotkanie z Motorem Lublin, grał tam taki jeden malutki, niewywrotny zawodnik. Przed meczem dostałem dość jasno sprecyzowane zadanie: „Widzisz go? Ten ma nie grać" – powiedział do mnie trener. Wiedziałem, co mam robić, w pierwszym wejściu trzeba było się przywitać i wybić mu z głowy grę w piłkę. Miałem problemy z takimi niskimi zawodnikami, bo sam byłem wysoki. Jakby mnie mały wziął w obroty, to mogłem sobie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta