Tu nie o wolność chodzi, ale o cywilizację
Historia Davida Goodalla, 104-letniego naukowca z Australii, jak w soczewce ukazuje, że w dyskusji o eutanazji (czy wspomaganym samobójstwie) wcale nie chodzi o współczucie wobec ciężko chorych i cierpiących ludzi ani nawet o wolność wyboru, ale o głęboką zmianę cywilizacyjną, która zmienić ma korzenie naszej moralności, troski o innych, a co za tym idzie – medycyny i życia rodzinnego. I wystarczy choć przez chwilę pomyśleć o tym, co się wydarzyło, by to zrozumieć.
Goodall nie był chory, a jedynym jego problemem był pogarszający się z wiekiem wzrok i ogólne znużenie życiem. Trudno więc mówić, że niewyobrażalnie cierpiał i że w związku z tym trzeba mu było pomóc. Nie był także w stanie, który wykluczałby samodzielne popełnienie samobójstwa (co przypomnijmy – nie jest ani w Australii, ani w Polsce zakazane). W wielkim skrócie nikt nie naruszał ani jego wolności do wyboru śmierci, ani nie skazywał go na niewyobrażalne (czy jakiekolwiek inne) cierpienie. Dyskomfort, jaki odczuwał, związany był z wiekiem, ale on sam przyznawał, że nie był jakoś szczególnie wielki....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta