Boom na energię prosto z dachu
Energetyka | W ostatnich latach liczba mikroelektrowni wytwarzających prąd z odnawialnych źródeł skoczyła sześciokrotnie. Ale powinno ich być jeszcze więcej. Aneta Wieczerzak-Krusińska
O ile na koniec 2015 r. mikroinstalacji – m.in. małych wiatraków czy paneli słonecznych na dachach gospodarstw domowych – było niewiele ponad 4,7 tys., to już rok później mieliśmy ich ok. 16,1 tys., a na koniec 2017 r. – prawie 28,7 tys. – wynika z najnowszego raportu Polskiego Towarzystwa Przesyłu i Rozdziału Energii Elektrycznej (PTPiREE), zrzeszającego największych dystrybutorów energii w kraju i Polskie Sieci Elektroenergetyczne.
– W kolejnych latach przewidujemy jeszcze dynamiczniejszy przyrost przyłączania mikroinstalacji – twierdzą eksperci PTPiREE.
Wzrost na dotacjach
Chociaż łączne moce mikroinstalacji giną w systemie (zwłaszcza w zestawieniu z dużymi farmami wiatrowymi), są bardzo istotne dla jego stabilności. Wśród takich źródeł najdynamiczniej rozwijają się bowiem instalacje słoneczne. Takich mocy powinniśmy mieć ok. 2 tys. MW, by przy zbliżających się upałach nie obawiać się o wystarczającą rezerwę mocy.
Taką rekomendację wydało PSE w raporcie po sierpniu 2015 r., kiedy splot niekorzystnych czynników zmusił do wprowadzenie 20. stopnia zasilania, co wiązało się z koniecznością redukcji poboru przez wielu odbiorców.
Najwięcej mikroźródeł (ok. 9,4 tys.) podłączył dotąd PGE Dystrybucja. Niedaleko za liderem jest dystrybucyjna spółka Tauronu z liczbą ponad 9,1 tys. takich instalacji. Najmniej jest ich u...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta