Zabijanie niezależnych opinii
Referendum to nie proste opowiedzenie się: PiS lub anty-PiS. Nijak nie mieści się w polaryzacyjnej narracji, co nie pasuje ani opozycji, ani koalicji – pisze politolog.
25 lipca Senat odrzucił wniosek o rozpisanie w stulecie niepodległości referendum poruszającego różne zagadnienia konstytucyjne. Odkąd prezydent Andrzej Duda zaproponował referendum konstytucyjne, po stronie opozycyjnej dominowały prześmiewcze komentarze, a po stronie koalicyjnej – uniki. Osoba, która popierała referendum, mogła liczyć na uśmiech politowania, a nie na poważne traktowanie.
Stawiam tezę, że cała ta opozycyjno-koalicyjna niechęć wobec pomysłu referendum leży głębiej. Tak naprawdę w obu środowiskach ujawnia się paniczny, atawistyczny wręcz lęk przed demokracją bezpośrednią rozumianą na sposób szwajcarski: demokracją, w której każdy obywatel na podstawie swojego spojrzenia, łączącego troskę o dobro indywidualne z troską o dobro wspólne, decyduje o konkretnych sprawach. Krytyka miewała wydźwięk jawnie antypartycypacyjny, jak np. „obywatel powinien jedynie zatwierdzać gotową konstytucję".
Dużo bezpieczniej przecież dać obywatelom listek figowy w postaci możliwości decydowania jedynie w takich sprawach jak akcesja do UE. W przeciwnym razie, gdyby na wzór Szwajcarii, w której obywatele decydują m.in. o tym, czy wpisać do konstytucji hasło gospodarki opartej na ekologii i walce z globalnym ociepleniem (odrzucono w 2016 r.), dać polskim obywatelom prawo głosowania o konkretach,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta