Nielegalna inwigilacja bez konsekwencji
Prokuratura zwleka z zarzutami wobec policjantów, kłopoty mają za to dziennikarze. Po czterech latach śledztwo wciąż dalekie jest od wyjaśnienia.
Blisko pięć lat temu policjant z Gorzowa Wlkp. włamał się do telefonu służbowego ówczesnego rzecznika CBA Jacka Dobrzyńskiego. Dziś już wiadomo, że chodziło o numery polityków, prawników i dziennikarzy, które Dobrzyński miał w telefonie. Służby podległe wtedy Bartłomiejowi Sienkiewiczowi, szefowi MSW za rządów PO–PSL, w ten zakamuflowany i nielegalny sposób chciały szukać winnych afery taśmowej. Choć od ponad roku prokuratura i Biuro Spraw Wewnętrznych mają dowody na szeroko zakrojoną bezprawną inwigilację, dotąd nikt nie usłyszał zarzutów. Zamiast ścigać winnych, prokuratura w Szczecinie wszczęła drugie śledztwo w sprawie ujawnienia przez media informacji ze śledztwa – ustaliła „Rzeczpospolita".
Sprawa z włamaniem do telefonu Jacka Dobrzyńskiego „wysypała się" przypadkiem w 2016 r. – podczas śledztwa warszawskiej prokuratury, która badała, czy specjalne grupy w policji śledziły szefów BOR, CBA, AW i ABW, podejrzewając ich o inspirowanie afery taśmowej (sprawę opisała „Gazeta Wyborcza"). Choć stołeczny prokurator nie znalazł na to dowodów, ustalił ciekawą rzecz – policjant z Komendy Wojewódzkiej w Gorzowie 12 grudnia 2014 r. wystąpił o billingi z telefonu komórkowego Dobrzyńskiego. Interesował go...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta