Paradoks Stoltenberga
Pomysł stworzenia wspólnej unijnej armii jest nierealny. Europejskiej armii nie ma i nie będzie! Tak samo jak nie ma armii natowskiej – pisze były minister obrony.
Aneksja Krymu, inwazja Rosji na ukraiński Donbas, a z drugiej strony wypowiedzi prezydenta USA Donalda Trumpa oraz brexit spowodowały nową i niepokojącą sytuację w NATO. Ale podczas niedawnego pobytu w Warszawie sekretarz generalny Jens Stoltenberg powiedział: „Mamy do czynienia z pewnym paradoksem. Widzimy różnice zdań w pewnych kwestiach, jak handel, zmiany klimatu, porozumienie nuklearne z Iranem, trwa też spór o podział obciążeń w wydatkach obronnych, ale mimo tych różnic widać także, że w NATO Ameryka Północna i Europa robią razem więcej, niż robiły przez wiele, wiele lat". I ta konsekwentna realizacja wzmacniania wschodniej flanki NATO odbywa się z dużym udziałem strony amerykańskiej, szczególnie w Polsce.
Najpierw podczas szczytu w Newport ustanowiono tzw. szpicę (VJTF), czyli sojusznicze siły natychmiastowego reagowania, oraz wzmocniono NRF, czyli siły szybkiego reagowania. Rozpoczęto też serię zakrojonych na dużą skalę ćwiczeń sojuszniczych w krajach wschodniej flanki, aby pokazać Rosji, że sojusz poważnie traktuje zobowiązanie wobec każdego kraju członkowskiego, a zwłaszcza tych granicznych, jak Polska czy państwa bałtyckie.
Potem na szczycie w Warszawie w 2016 r. ustalono rotacyjne rozlokowanie w tych krajach wielonarodowych batalionów NATO z dowództwem w Elblągu. Tej „wysuniętej obecności" (eFP) sił sojuszniczych towarzyszyło przemieszczenie do Polski...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta