Emmanuel Macron nie boi się koronawirusa
Mimo lawinowo rosnącej epidemii Francuzi poszli w niedzielę do urn, by wybrać tysiące merów i radnych. Czy to pozwoli prezydentowi podbić francuską prowincję?
Jeszcze w czwartek lekarze próbowali przekonać Emmanuela Macrona, że organizacja głosowania w takim momencie nie ma sensu. Dołączyli do nich niektórzy politycy, w tym przewodniczący sześciu regionów kraju, a także m.in. senator z departamentu Eure i potomek ostatniego króla Polski Ladislas Poniatowski.
Powoływali się na przykład Borisa Johnsona, który przesunął o wiele miesięcy wybory samorządowe w Wielkiej Brytanii. I wskazywali, że gdy do oddania głosu jest uprawnionych blisko 45 mln ludzi, nie da się uniknąć uścisków dłoni, dotykania potencjalnie zakażonych powierzchni, złamania zaleceń o utrzymaniu przynajmniej metrowej odległości między osobami, które przyszły do lokali wyborczych. Sytuacji tym groźniejszej, że jak w wielu innych krajach, to seniorzy najchętniej korzystają z prawa wyborczego.
Jeszcze w sobotę premier Édouard Philippe ogłosił trzeci stopień alarmu epidemiologicznego, co oznacza m.in....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta