Zwykłe dosypywanie pieniędzy już nie wystarczy
Po ostatnich spadkach giełdy amerykańskie są na poziomie trzy razy wyższym niż w 2008 r., nasza giełda zaś na poziomie sprzed kilkunastu lat. Efekty koronawirusa dla naszego rynku są poważniejsze – mówi Wiesław Rozłucki, b. prezes GPW.
Obecne wydarzenia na giełdach przypominają panu rok 2008?
Wiesław Rozłucki: Zdecydowanie tak. Spadki na giełdach są bardzo podobne, dynamika jest niezwykle ostra, kierunek jeden – w dół. Natomiast przyczyny są zupełnie różne. Wtedy była obawa o przyszłość sektora finansowego. Aktualnie nie mamy obaw o jego stan. Nie ma też żadnych posądzeń, że przyczyna wynika z funkcjonowania banków czy giełd. Jest jedna wspólna rzecz, czyli obawa przed przyszłością i duża niepewność. To ryzyko, którego nie można zmierzyć. W 2008 r. obawialiśmy się czegoś, co nazywano meltdown, czyli załamania systemu finansowego. Dzisiaj boimy się zerwania dostaw, więzi kooperacyjnych, różnych regulacji, które nakazują pozostanie w domach, być może upadku niektórych sektorów, mam nadzieję, że przejściowo. Widzimy również brak jakichkolwiek wiarygodnych analiz co do krótko- i średniookresowych skutków wydarzeń. Giełdy reagują bardzo mocno na wydarzenia, których efektów nie można przewidzieć.
W 2008 r. najpierw doszło do załamania świata finansów, co się dopiero rozlało na realną gospodarkę. Teraz jest odwrotnie. Realna gospodarka została uderzona przez zerwanie więzi kooperacyjnych i to uderza w giełdy.
Tak jest. To, że na giełdach są spadki pokazuje obawy związane z niepewną przyszłością....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta