Uśmiech Henryka Wujca też odszedł
Torba konduktorka przewieszona niedbale przez ramię, rozpięty szary sweter, koszula w kratę, sztruksy. W torbie bibuła, ale tylko po kilka kartek, żeby znowu nie było za co dostać wyroku. W drugiej połowie lat 80., kiedy go spotkałam – dla mnie wtedy legendę Solidarności – na ulicy Górskiego w Warszawie, Henryk był już po dwóch wyrokach.
Chodzili za nim bezustannie, a on potrafił stać się niewidzialny, zniknąć w bramie, wpasować w mur. Swoje załatwiał i znowu wypływał na powierzchnię: do żony Ludki, do syna Pawła. Bo dom był opozycyjny oficjalnie, stamtąd zawsze wracało się „z ogonem". A ci, którzy byli już namierzeni i nie musieli się ukrywać, mogli liczyć na ciekawą rozmowę. Kiedy Henryk zaczynał zdanie, to kończyła je Ludmiła albo odwrotnie (nawet jeśli to było zakończenie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta