Ewa, kiedy wchodziła na scenę, emanowała charyzmą
Zygmunt Konieczny, kompozytor przebojów Ewy Demarczyk, o dekadzie współpracy z wokalistką, rozpoczętej w 1962 r.
Jak się państwo poznali?
Dowiedziałem się od kolegi Przemka Dyakowskiego, że jest utalentowana dziewczyna, która dobrze śpiewa w innym kabarecie – studenckim, medyków. Nazywał się Cyrulik. Poszliśmy tam, zobaczyliśmy Ewę i skaperowaliśmy ją do Piwnicy pod Baranami. Wszystkich szczegółów nie pamiętam, bo to było blisko 60 lat temu, ale powiedziała, że chciałaby się przenieść do Piwnicy, jednak krępuje się swoich kolegów z zespołu, a to był też układ towarzyski. Ostatecznie jednak dała się namówić. Teraz, kiedy dowiedzieliśmy się o jej śmierci, zdajemy sobie sprawę, że była gwiazdą w latach 60. i 70., a potem wycofała się i o niej zapomniano. Nie była obecna ani w radiu, ani w telewizji.
Wszyscy zapamiętali „Czarnego Anioła", brunetkę, z makijażem à la Kleopatra i hipnotycznym wzrokiem. Czym jeszcze zwracała uwagę?
Świetnym przygotowaniem zawodowym. Skończyła szkołę muzyczną, była pianistką, a także aktorką teatralną. To wspierało talent i owocowało ekspresją, którą kreowała i wykorzystywała. Krytykowała teatr, mówiła, że to nie dla niej. Ale korzystała z doświadczeń zdobytych w szkole teatralnej....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta