Czas na hollywoodzki blockbuster
Igrzyska w Paryżu były listem miłosnym do sportu i wyglądały dokładnie tak, jak zaplanowali oraz wymarzyli sobie Francuzi. Kolejne wyprodukuje nam fabryka snów. W 2028 roku olimpijczyków ugości Los Angeles.
Dostaliśmy imprezę pasji i pełnych trybun, zupełnie inną od tych organizowanych wedle surowego reżimu sanitarnego w Tokio (2021) oraz Pekinie (2022). Płynęliśmy przez dwa tygodnie na fali entuzjazmu, która unosiła wszystkie łódki, a doświadczenie każdej kolejnej areny zmagań – zarówno goszczącej dyscypliny popularne, jak i te bardziej niszowe, zwane olimpijskimi – potwierdzały, że Francuzi sport rozumieją oraz kochają.
Nieprzypadkowo szef komitetu organizacyjnego Tony Estanguet już podczas ceremonii otwarcia mówił, że zaprasza nas do miasta miłości.
Organizatorzy igrzysk sprzedali 9,5 miliona biletów i był to olimpijski rekord. 80-tysięczny Stade de France wypełniał się nawet podczas porannych sesji lekkoatletycznych, gdy odbywają się jedynie eliminacje oraz zawody wielobojowe, rusztowania tymczasowych trybun w siatkarskiej arenie falowały z kibicami, a kiedy judoka Teddy Riner rzucał kolejnym rywalem o matę, można było odnieść wrażenie, że hali na Polu Marsowym grozi implozja.
Olimpijski uśmiech bez maseczki
Zachłystywaliśmy się olimpijską atmosferą i oddychaliśmy Paryżem, bo gospodarze wdrukowali igrzyska w tkankę miasta, żeby uwodzić nas kadrami, jak z pocztówki od pierwszego wejrzenia.
Czasami można było odnieść wrażenie, że igrzyska to tylko pretekst, a scena przyćmiewa...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta