Sygnaliści, ustawa i wiele kontrowersji
Wątpliwości wzbudziło m.in., czy ustawa o ochronie sygnalistów prawidłowo implementuje unijną dyrektywę i czy firmy mogą przygotować się do wdrożenia tych przepisów, zanim wejdą w życie.
Ustawa o ochronie sygnalistów budzi zrozumiałe zainteresowanie pracodawców i prawników. Wśród opinii krytycznych zwracających uwagę (często słusznie) na niespójności lub niejasności nowych przepisów, można znaleźć i takie, w których podaje się w wątpliwość sens ustawy i jej konstrukcję jako rzekomo niezgodną z unijną dyrektywą w sprawie ochrony osób zgłaszających naruszenia prawa. Wydaje się, że uważne przeczytanie ustawy i dyrektywy pozwala wiele z tych wątpliwości rozwiać.
Nieprawidłowa implementacja?
W medialnej debacie pojawił się m.in. kategoryczny pogląd, że ustawa o sygnalistach w ogóle nie spełnia warunków prawidłowej implementacji dyrektywy 2019/1937, gdyż proponuje konstrukcję ustrojową odmienną od tej, która rzekomo wynika z dyrektywy. Ma ona polegać na tym, iż sam podmiot prawny (pracodawca) nie przyjmuje zgłoszeń, nie wykonuje działań następczych, a nawet nie powinien wiedzieć, kto jest sygnalistą. Ponieważ polska ustawa jest sprzeczna z tą konstrukcją, to nie da się jej racjonalnie wyłożyć, ani nawet zrozumieć.
Wydaje się jednak, że jest to wykładnia błędna i że konstrukcja ustrojowa przyjęta w ustawie o ochronie sygnalistów jest poprawna. Przekonuje o tym treść dyrektywy, a zwłaszcza jej uzasadnienie wyrażone w motywach. Gdyby zgłoszenia miały być dokonywane całkowicie poza wiedzą i kontrolą pracodawcy,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta