Samorządy szukają bata na grafficiarzy
Elewacje kamienic, bloki, wiaty przystankowe, podziemne przejścia, mosty – to najczęstsze miejsca „pracy” grafficiarzy. Nielegalne graffiti jest dziś problemem większości miast, a jego usuwanie wymaga dużych nakładów.
I tak np. w ubiegłym roku Kraków za usuwanie bazgrołów zapłacił ok. 100 tys. złotych, w tym roku do września koszty wyniosły już ponad 140 tys. złotych. Gdańsk w 2023 roku zapłacił za usuniecie bazgrołów prawie 136 tys.
– Nielegalne graffiti to problem, z którym na razie sobie nie radzimy. Nie radzimy sobie ani z jego usuwaniem ani z karaniem za tworzenie bazgrołów. O czym najlepiej świadczą chociażby kary nakładane na grafficiarzy. Bo co to jest 500 zł mandatu? To jakaś kpina. Zupełnie inaczej by to wyglądało, gdyby „twórca” dostał mandat na kilka tysięcy złotych – mówi Waldemar Domański, założyciel i szef krakowskiej akcji społecznej Pogromcy Bazgrołów, która zajmuje się usuwaniem nielegalnych graffiti.
Zniszczone zabytki
Jako przykład bezsilności i nieradzenia sobie z nielegalnymi bazgrołami Domański podaje głośną sprawę grafficiarza o pseudonimie Sicoer. Sicoer pochodzi z Poznania. Dziesięć lat temu zaczął przyjeżdżać do Krakowa, aby malować elewacje. Na miejsce malunków wybierał różne obiekty, głównie zabytkowe kamienice w ścisłym centrum miasta przy ul. Łobzowskiej, Felicjanek, św. Marka, Wielopolu. Zwierzynieckiej. Oszpecił 66 budynków, na niektórych namalował po kilka bazgrołów. Większość „ozdobił” układem liter ze...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta