Samorządowa propaganda jako służba mieszkańcom?
Projekt ustawy, która miałaby utrudnić lokalnym władzom prowadzenie mediów, nie trafił jeszcze na ścieżkę legislacyjną, ale emocje wokół niego już są gorące.
Jaka jest różnica między propagandą uprawianą w telewizji publicznej minionego okresu a tą, którą uprawia podległy prezydentowi miasta urzędnik w telewizji prowadzonej przez urząd, centrum kultury czy spółkę miejską? Albo czy robi różnicę, kto nie zaprasza opozycji do wypowiedzi - gazeta miejska czy TVP Info? Dla demokracji żadna. Ba, telewizja publiczna - przynajmniej teoretycznie – ma jakieś powinności, z której można ją rozliczać. Gazeta czy telewizja miejska nie ma żadnych.
Ponad pół roku temu z entuzjazmem pisałam w felietonie o rządowych propozycjach wdrożenia do polskiego porządku prawnego europejskiego aktu o wolności mediów („Media, a nie tuby”, 3 lipca 2024 r.). Zapowiadano w nich likwidację mediów prowadzonych przez władzę. Już wówczas wydawało się to odważnym posunięciem rządu. Wieloletnie pokazywanie, jak to szkodzi demokracji, miałoby przynieść efekt, choć wiadomo, że samorządowcy będą niezadowoleni. Choć – jak często się podkreśla – samorząd „nam się udał”. Choć samorząd trzeba teraz dowartościować, po wieloletnich próbach centralizacji. To było zbyt piękne, by było możliwe.
Co jest nadużyciem
I rzeczywiście, nie trzeba było długo czekać na reakcję. Związek Miast Polskich wypowiedział się krytycznie o propozycji rządu, stwierdzając iż „przytoczone w koncepcji sposoby działania gmin, stanowiące pretekst do proponowanych...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta