Misja bez końca
REPORTAŻ
-- Słowo "Ukrainiec" było najgorszą obrazą. Teraz często przyjaźnię się ztymi, zktórymi dawniej się biłem -- wyznaje Miron Sycz ze wsi Ostre Bardo
Misja bez końca
IWONA TRUSEWICZ
Nagle wieś Klingenberg znalazła się na końcu świata. Bzy dziczały, podwórza zarosła trawa ichwasty. Drogę do Frydlądu przecięły zasieki zkolczastego drutu.
Za plecami wsi wyrosła granica. Zieloną, porośniętą trzcinami doliną rzeka Łyna wlewała się za barierę zdwumetrowych płotów pod napięciem, oranej codziennie ziemi iwież strażniczych.
W ieś utraciła mieszkańców inazwę. Utraciła mowę. Po dwóch latach milczenia, na wyłożonej kocimi łbami drodze zacharczały silniki ciężarówek. Kobiety, starzy mężczyźni, dzieci. Mówili językiem obcym w Klingenbergu iniezrozumiałym w Ostrym Bardzie.
Z nieufnością oglądali ceglane domy zczerwonymi dachami ipompy na podwórzach. W łosy mieli czarne, mowę śpiewną. Ztobołków wysupłali dziwne krzyże iręczniki haftowane czerwono-czarnymi krzyżykami. Przyjechali zdaleka, zwoli nie swojej, do ziemi obcej. Zajęli domy tych, którzy wyjechali daleko, do ziemi nie swojej, zwoli obcej.
Ipotem przez długie lata nowi mieszkańcy Ostrego Barda istarzy wsi Klingenberg śnili jeden sen: opowrocie do domu. Nigdy się nie ziścił.
...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta