Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszych serwisów.
Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Szukaj w:
[x]
Prawo
[x]
Ekonomia i biznes
[x]
Informacje i opinie
ZAAWANSOWANE

Misja bez końca, Ukraiński exodus

25 lipca 1998 | Plus Minus | IT TS
źródło: Nieznane

Ukraiński exodus

REPORTAŻ: - Słowo "Ukrainiec" było najgorszą obrazą. Teraz często przyjaźnię się z tymi, z którymi dawniej się biłem - wyznaje Miron Sycz ze wsi Ostre Bardo

Misja bez końca

W 1988 roku w Górowie uczyło się 84 ukraińskich licealistów, dzisiaj jest ich 220. Na zdjęciu: uroczyste rozpoczęcie roku szkolnego 1997/98, Miron Sycz (trzeci od lewej) stoi przy stole FOT. PIOTR PŁACZKOWSKI

IWONA TRUSEWICZ

Nagle wieś Klingenberg znalazła się na końcu świata. Bzy dziczały, podwórza zarosła trawa i chwasty. Drogę do Frydlądu przecięły zasieki z kolczastego drutu.

Za plecami wsi wyrosła granica. Zieloną, porośniętą trzcinami doliną rzeka Łyna wlewała się za barierę z dwumetrowych płotów pod napięciem, oranej codziennie ziemi i wież strażniczych.

Wieś utraciła mieszkańców i nazwę. Utraciła mowę. Po dwóch latach milczenia, na wyłożonej kocimi łbami drodze zacharczały silniki ciężarówek. Kobiety, starzy mężczyźni, dzieci. Mówili językiem obcym w Klingenbergu i niezrozumiałym w Ostrym Bardzie.

Z nieufnością oglądali ceglane domy z czerwonymi dachami i pompy na podwórzach. Włosy mieli czarne, mowę śpiewną. Z tobołków wysupłali dziwne krzyże i ręczniki haftowane czerwono-czarnymi krzyżykami. Przyjechali z daleka, z woli nie swojej, do ziemi...

Dostęp do treści Archiwum.rp.pl jest płatny.

Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.

Ponad milion tekstów w jednym miejscu.

Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"

Zamów
Unikalna oferta
Brak okładki

Wydanie: 1448

Spis treści

Styl życia

Zamów abonament