Na jawie i w Warszawie
Z Grzegorzem Jarzyną, reżyserem teatralnym, rozmawia Jacek Cieślak
Na jawie i w Warszawie
ZDJĘCIE WOJCIECH WIETESKA
Co jakiś czas znika pan na wyspie Bali. Czego pan tam szuka? Magii pierwotnych form teatru?
- Na Jawie widziałem tancerza, który wprowadził się w trans rytmem muzyki. Wierzył, że staje się koniem. Gryzł trawę, rzucał się, rżał, wierzgał. Poddawany był próbom, które świadczą, że znajdował się w odmiennym stanie świadomości. Wpuszczony na rozżarzone węgle nie czuł temperatury i nie miał śladu poparzeń. Bite batem ciało nie krwawiło, nie nosiło śladów zadanych ran. Balijskie tańce uświadomiły mi, że teatr wywodzi się z form, których nie możemy objąć naszą świadomością. Są w nas pokłady energii, których nie rozumiemy. Ten motyw jest obecny w twórczości Witkacego. Jego bohaterowie wciąż marzą, by być kimś innym. To są marzenia na poły religijne. My również chcemy być kimś innym. Może w bardziej ucywilizowanej postaci niż w balijskich tańcach, ale jednak. Te marzenia napędzają teatr.
Próbował pan wejść w trans?
- Przeżyłem taki stan trzy razy. Ostatni raz przez przypadek, dzięki ogromnej euforii po premierze "Bzika tropikalnego", mojego teatralnego debiutu. Spełniło się wtedy moje marzenie o wyreżyserowaniu spektaklu. Byłem chyba...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta